Autor:Kasia
Mój Plan na zaangażowanie się w tworzenie bloga był zgoła inny. Chciałam napisać Wam baśń o naszym biznesie. Stwierdziłam jednak, że skoro Maciek w swojej serii opowiada Wam o biznesowym aspekcie tego, co tworzymy, to ja mój „baśniowy” pomysł odłożę na półeczkę.
Zainspirowana ostatnim postem Marleny o marzeniach, postanowiłam spełnić jedno ze swoich marzeń i w tym miejscu podzielić się z Wami swoimi kulinarnymi podróżami w postaci malarskiego bloga kulinarnego :).
Ważną częścią tej historii jest fakt, że mieszkam wraz z moją trzypokoleniową rodziną, na jednym piętrze ,drzwi w drzwi - ale na szczęście :) nie okno w okno. Takie mieszkanie dostarcza masę inspiracji, wiele przyjemności, dużo wsparcia i tylko z rzadka jest przyczyną kłopotów lub problemów.
Ale, ale.. do rzeczy!

Dziś będzie kulinarnie!.
Chcę podkreślić, że takie wspólne, wielopokoleniowe zamieszkiwanie to dla nas poniekąd nowa sytuacja. Spróbujcie sobie wyobrazić, że nagle w tak bliskim sąsiedztwie mamy kuchnię trzech pokoleń. To ważne gdyż każda z nas samozwańczych kucharek miała swoje przyzwyczajenia i wykształciła swój własny kulinarny styl :) :).
Kuchnia mojej babci to kuchnia pełna wschodnich, kresowych wpływów. Pierogi, knedle, leniwe, pyzy, barszcz, gołąbki to codzienność. Dopóki nie mieszkałam z babcią nie miałam pojęcia, że można gotować tak tanio. Babcia jest bowiem mistrzynią kuchni ekonomicznej. Jest to dodatkowo kuchnia idealna dla mnie, bo mało w niej smażonych produktów i niewiele mięsa.
Moja Mama to mistrzyni szybkich rodzinnych obiadów z mięsem, ziemniaczkami i sałatką. Nigdy żaden z takich zestawów nie wyszedł mi tak pyszny jak mamie. A i moja pomidorowa nigdy nie smakuje tak dobrze jak jej. Mama jest też ambasadorką soków i koktajli i to właśnie jeden z nich dał początek naszym babeczkom.
Jestem jeszcze ja, najmłodsza z tego kucharskiego zespołu i chyba najodważniejsza. Z racji przyjaźni z weganką, mam za sobą takie przygody jak bezy z fasoli i ser z ziemniaka :). Mam również to szczęście, że mój chłopak również gotuje, a podstawą naszej codziennej diety najczęściej są jednogarnkowe kaszotta.
To nasze wspólne zamieszkiwanie ma jeden największy kulinarny plus, marnuje się dużo mniej jedzenia. Zawsze, ktoś może coś dojeść, wykorzystać lub ewentualnie zamrozić.
Wszystkich nas łączy miłość do słodyczy, których zjadamy bez liku podczas niekończących się wspólnych kaw i narad. Wszyscy jednak staramy się jeść zdrowo. I tak to kiedyś jako dyżurna kulinarna eksperymentatorka upiekłam ciasto czekoladowe z cukinii. Naraziłam się tym samym na burę od babci, że na takie ekstrawagancje pozwalam sobie poza cukiniowym sezonem :). Zaś sam pomysł upieczenia z cukinii ciasta został zaakceptowany zaś ciasto zjedzone ze smakiem
Pewnego dnia babcia zapowiedziała, że do przyniesienia z targu jest kilka kilo buraków. Ekonomiczna kucharka ugotowała z części barszcz. Ambasadorka soków z reszty zrobiła bardzo zdrowy sok. Po soku zostały wiórki i tu babcia, zainspirowana cukiniowym ciastem wpadła na pomysł by mi je dać, może coś wymyślę słodkiego? Buraczane wiórki przypadły więc mnie. Właśnie tak powstały najpierw dwa ciasta, które testowały różne proporcje i dodatki, a potem najpyszniejsze, idealnie wilgotne mufinki czekoladowo buraczane z burakowym kremem :)

Oto przepis na około 15 mufinek:
mufinki:
4 szklanki wiórków po wytłaczaniu soku z buraka*
3 jajka
1 szklanka oleju
1 szklanka dowolnej mąki- ja użyłam jaglanej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
1 tabliczka gorzkiej czekolady
1/2 szklanki cukru
1/3 szklanki kakao
2 cukry waniliowe
Krem:
250g serek mascarpone
1000g jogurt naturalny
łyżka miodu
4 łyżki wiórków z buraka
Przepis:
Piekarnik rozgrzewamy do 175 stopni. Odkładamy 4 łyżki wiórków tak żeby pozostały do zabarwienia kremu. Pozostałe składniki (poza czekoladą) łączymy i mieszamy dużą łyżką lub łopatką. czekoladę kroimy na drobne kawałki i wrzucamy do ciasta, mieszamy jeszcze raz i nakładamy do foremek na mufinki. Pieczemy 30 minut. Wyciągamy i pozwalamy babeczkom ostygnąć
Krem:
mieszamy mascarpone z miodem i jogurtem, jogurt dodajemy stopniowo tak aby serek był jedwabisty ale nie płynny. Dodajemy stopniowo odłożone wiórki z buraka, do uzyskania odpowiedniego koloru. Krem nakładamy na ostudzone babeczki za pomocą rękawa cukierniczego.
TADAM!
*może być też miks z buraka, marchewki i np. jabłka
PS: pamiętajcie, że wiórki można mrozić, jeśli więc nie macie czasu lub weny do pieczenia od razu po przygotowaniu soku, spokojnie możecie je zamrozić.

INNE PRZEPISY:
Przepis na obiad z resztek czyli rosół z obierek i wiele innych
Przepis na wegańskie racuchy bez drożdży
Kasia Lamik - mózg operacji paterns, wielki pracuś, tańczy tango, przytula kota, maluje, rzeźbi, szyje, projektuje, wymyśla i zmyśla, trochę sepleni, daje się zaczarować w Święta, przygotowuje niespodzianki, robi plany, żeby było co zmieniać ;-) Na drugie imię powinna mieć Konsekwencja.